John Maynard Keynes, Isaac Newton i Pitagoras z Samos (1694)

W roku 1936 na aukcji w domu Sotheby’s sprzedano dużą kolekcję rękopisów alchemicznych i religijnych Isaaca Newtona. Ani uniwersytet w Cambridge, ani British Museum nie były zainteresowane kupnem. Znaczną część papierów nabyli dwaj zapaleni kolekcjonerzy bibliofile: ekonomista John Maynard Keynes i filolog arabista i biblista Abraham Shalom Yahuda. Keynes przeżywa dziś renesans jako pierwszy ekonomista zalecający zwiększenie wydatków w celu pobudzenia gospodarki w kryzysie i uruchomienia mocy produkcyjnych. Współczesna wersja tego podejścia to quantitative easing – stosowane w ciągu ostatniej dekady praktyki skupowania obligacji przez bank centralny, dzięki czemu zamieniane są one na gotówkę, wpływającą do gospodarki. Keynes był postacią skomplikowaną i niełatwą do zaszufladkowania. Studiował matematykę w Cambridge, zajmował się filozofią, trochę chodził na wykłady z ekonomii, obracał się wśród artystów i pisarzy, znanych jako grupa z Bloomsbury (m.in. Virginia Woolf, E.M. Forster, Lytton Strachey), był wysokim urzędnikiem, dyrektorem Banku Anglii, prywatnym inwestorem, mecenasem sztuki, doradcą rządowym. Brał udział w wypracowywaniu traktatu wersalskiego po I wojnie światowej i był przeciwny nakładaniu na Niemcy wysokich reparacji (jak wiemy, Niemców upokorzono, co znacznie się przyczyniło do sukcesów nazizmu i następnej wojny). Bertrand Russell, logik matematyczny i filozof, pisał o nim:

Keynes miał najbystrzejszy i najklarowniejszy umysł, z jakim się zetknąłem. Kiedy się z nim spierałem, miałem uczucie, że walczę o życie i rzadko kiedy nie miałem potem wrażenia, iż okazałem się po trosze głupcem. Czasami sobie myślałem, że taka błyskotliwość jest nie do pogodzenia z głębią, lecz nie sądzę, żeby ten pogląd był uzasadniony. [Autobiography 1872-1914, koniec rozdz. 3]

Bertrand Russell, John Maynard Keynes, Lytton Strachey w roku 1915, National Portrait Gallery

Keynes już jako młody człowiek interesował się postacią Newtona i kupił pierwsze wydanie Principiów. W latach czterdziestych napisał, jak wyobraża sobie wielkiego uczonego.

Uważam, że Newton był inny, niż się zwykle wyobraża. Nie sądzę jednak, że był przez to mniej wielki. Był mniej zwyczajny, bardziej niezwykły, niż XIX wiek starał się go przedstawić. Geniusze są ludźmi wielce osobliwymi. (…) Od XVIII stulecia począwszy, zaczęto uznawać Newtona za pierwszego i największego uczonego nowożytnego, racjonalistę, kogoś, kto nauczył nas kierować się w myśleniu jedynie chłodnym i pozbawionym uprzedzeń rozumem. Ja nie patrzę na niego w taki sposób. Nie sądzę, by ktokolwiek, kto pochylił się nad zawartością tej skrzyni, którą Newton spakował, gdy ostatecznie opuszczał Cambridge w roku 1696, i której zawartość, choć częściowo rozproszona, dotarła do nas, mógł o nim myśleć w taki sposób. Newton nie był pierwszym przedstawicielem Wieku Rozumu. Był ostatnim z magów, ostatnim z Babilończyków i Sumerów, ostatnim z wielkich myślicieli patrzących na świat widzialny i duchowy tymi samymi oczyma, co ci, którzy zaczęli budować nasze intelektualne dziedzictwo niespełna 10 000 lat temu. Isaac Newton, pogrobowiec, dziecko bez ojca, urodzone w Boże Narodzenie 1642 roku, był ostatnim cudownym dzieckiem, któremu Trzej Magowie mogliby złożyć szczery i stosowny hołd. (…) Czemu nazywam go magiem? Ponieważ patrzył na cały wszechświat i na wszystko, co się w nim znajduje, jak na zagadkę, tajemnicę, która może zostać odczytana dzięki skupieniu czystej myśli na pewnych dowodach, pewnych mistycznych wskazówkach umieszczonych przez Boga w świecie, aby umożliwić ezoterycznemu bractwu coś w rodzaju polowania na filozoficzny skarb. Uważał, że owe wskazówki znaleźć można po części w świadectwach niebios i w budowie elementów (i to właśnie wywołuje fałszywą sugestię, jakoby był filozofem eksperymentalnym), ale po części także w pewnych dokumentach i tradycjach przekazywanych przez braci w jednym nieprzerwanym łańcuchu od pierwotnego zaszyfrowanego objawienia w Babilonii. Uważał wszechświat za kryptogram Wszechmogącego – podobnie jak sam zawarł odkrycie rachunku różniczkowego i całkowego w anagramie przekazanym Leibnizowi. Sądził, że dzięki czystej myśli, dzięki koncentracji umysłu, owa zagadka zostanie odsłonięta przed wtajemniczonymi. Udało mu się odczytać zagadkę niebios. I wierzył, że dzięki tym samym zdolnościom introspekcyjnej wyobraźni odczyta zagadkę Boskiej osoby, zagadkę przeszłych i przyszłych wydarzeń zapisanych u Boga, zagadkę elementów i ich utworzenia się z niezróżnicowanej pierwszej materii, zagadkę zdrowia i nieśmiertelności. Wszystko zostanie przed nim odsłonięte, jeśli tylko wytrwa aż do końca, będzie sam i nikt mu nie będzie przeszkadzał, nikt nie będzie wchodził do pokoju; jeśli będzie czytał, prze pisywał, sam wszystko sprawdzał, bez żadnych przerw, bez ujawniania czegokolwiek, bez ciągłego wtrącania się i obiekcji z zewnątrz, gdy z lękiem i dreszczem przypuszcza atak na owe rzeczy na poły nakazane, na poły zabronione, skrywając się w łonie Boga jak w łonie matki.

Kopia portretu Godfreya Knellera z 1689, uczony wcześnie posiwiał, mówił, że to skutek eksperymentów z rtęcią. (Wikipedia). Sam portret jest własnością prywatną i rzadko można go oglądać.

Keynes miał niewątpliwie rację, uważając Newtona raczej za epigona pewnej tradycji niż za prekursora nowej nauki (my patrzymy na niego jakby przez odwróconą lunetę, wiedząc, jak później eksplodowały nauki ścisłe). Bez wątpienia także był Newton postacią wymykającą się klasyfikacjom, zupełnie nieprzewidywalną i osobną, posiadającą swoją prywatną wizję wszechświata, którą rzadko i niechętnie dzielił się z innymi. Nie był ani zawodowym uczonym, ani nauczycielem, ani filozofem. Szukał wiedzy dla siebie i nie dzielił jej na naukową i nienaukową. Alchemia jako zagadka była dla niego nie mniej pasjonująca niż Apokalipsa św. Jana i zawarte w niej proroctwa. Dzięki katedrze Lucasa mógł robić, co chciał i niezbyt chętnie informował o tym świat zewnętrzny (czasem nawet nie mógł, bo np. jako członek Kolegium Św. Trójcy – Trinity College – nie mógł powiedzieć głośno, że Trójca św. jest fikcją wymyśloną przez Atanazego, niezgodną z tradycją i pismami wczesnego Kościoła). Nie potrzebował cudzych pochwał, niezbyt też chyba wierzył w to, że ktoś mógłby mu powiedzieć na temat matematyki czy fizyki coś istotnego, do czego sam już wcześniej nie doszedł. Rzadko ktoś go zaskakiwał w nauce, on wszystkich – niemal zawsze. Wszystkie właściwie prace trzeba było z niego wyduszać, niewiele go obchodziło, co inni sądzą na ich temat, rozmawiał niezdawkowo tylko z ludźmi zaprzyjaźnionymi, a i to dość rzadko.

Dobrym przykładem jego postawy jest kontekst, w jakim widział prawo ciążenia. Dla nas jest jego odkrywcą, można spokojnie założyć, że gdyby mały Isaac zmarł zaraz po porodzie (a był słabiutkim wcześniakiem i nikt nie wierzył, że przeżyje), to prawa powszechnego ciążenia nie znano by jeszcze długo, gdzieś do połowy XVIII wieku. On sam czuł się wprawdzie jego odkrywcą, ale wierzył, że przed nim musiano już to prawo znać. Podejrzewał, że zapewne znał je już Pitagoras.

W roku 1694 Newton zastanawiał się nad drugim wydaniem swoich Matematycznych zasad filozofii przyrody. Myślał o tym, aby prowadzić pewne komentarze – scholia do sformułowania praw ciążenia. (Ponieważ nie stosowano jeszcze zapisu algebraicznego, Newton podawał kolejno różne własności grawitacji: że jest proporcjonalna do masy jednego ciała, a także masy drugiego ciała i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między nimi – nie było jednego wyrażenia matematycznego). Ostatecznie nie zdecydował się na publikację tych Scholiów klasycznych. Dają nam one jednak wgląd w jego sposób myślenia o historii. Musimy pamiętać, że Newton znał praktycznie całą klasyczną literaturę i filozofię, nie dlatego że cenił poezję, lecz ze swoistej ostrożności poznawczej, ze względu na elementy wiedzy, którą być może znali starożytni. Znał też praktycznie na pamięć pisma kilkuset Ojców Kościoła, eksperci przypuszczają, że był ostatnim takim erudytą. Do tego dochodzi jeszcze tradycja hermetyczna i alchemiczna. Jak się zdaje, nigdy nie zapominał tego, co raz przeczytał. Newton szukał w tych różnych tekstach zapomnianej albo specjalnie ukrytej wiedzy.

Jego własne poglądy naukowe przypominały starożytny epikureizm, znany głównie z poematu Lukrecjusza O naturze rzeczy. Nieskończony wszechświat, czy może nawet nieskończone zbiorowisko wszechświatów, wypełnionych atomami, które działają na siebie siłami ciążenia. Kłopot z Lukrecjuszem i epikureizmem był taki, że ich filozofia powstała z wyraźnym przesłaniem etycznym: nie potrzebujemy obawiać się bogów, bo oni z pewnością się nami nie zajmują, jest tylko materia, która podlega w przyrodzie wiecznemu recyclingowi, jak we śnie ekologa. Newton był natomiast fundamentalistą biblijnym i religijnym fanatykiem, dla którego nawet Kartezjusz był bezbożnikiem, gdyż w jego systemie świata nie było miejsca na Boga. Toteż uznał, że system Lukrecjusza został źle zrozumiany i jest pozostałością po jeszcze starszej wiedzy, którą np. posiadał Pitagoras. Dotyczyć miała nie tylko atomów i ich budowy (chodziło o to, że materia ma stałą gęstość, a jeśli np. woda ma mniejszą gęstość niż złoto, to znaczy, że w cząstkach wody znajduje się więcej próżni). Także prawo powszechnego ciążenia znane było Pitagorasowi albo uczonym przed nim. Ukryte było w koncepcji harmonii świata. Gdyby wyobrazić sobie, że odległość Słońce-planeta to długość struny, to chcąc wszystkie te struny doprowadzić do unisono, należałoby do nich zastosować prawo, odkryte przez Vincenza Galilei, wiążące siłę naciągu i długość: zamiast skracać strunę x razy możemy zastosować x^2 razy większą siłę ciążenia. W ten sposób wszystkie kosmiczne „dźwięki” miałyby tę samą wysokość.

Czy Newton naprawdę wierzył w ten pomysł? Zdawał sobie sprawę, że ściśle biorąc, nie ma w tekstach starożytnych nic o prawie wiążącym naciąg struny i kwadrat jej długości. Ale dopuszczał możliwość, że taka wiedza została z czasem zagubiona bądź zniekształcona, ponieważ przekazywano ją w postaci symboli zrozumiałych dla wtajemniczonych, aby trzymać tajniki nauki z dala od profanów. Tak działali pitagorejczycy, a w czasach nowożytnych – alchemicy. Sam Newton przypuszczał, że geometryczne ujęcie rachunku różniczkowego i całkowego, które odkrył, było w zasadzie wiedzą starożytnych. Czuł się więc bardziej kontynuatorem starożytnych niż swoich współczesnych. Nie należy uważać, że jest w tym jedynie dziwactwo wielkiego uczonego. To znaczy jest tu element osobistego dziwactwa, ale także i obce nam podejście do historii. Dla Newtona wiedza naukowa nie była konstrukcją historyczną, lecz zbiorem sekretów, które posiąść mogą wybrani (z wyraźną pomocą Bożą). Mity i podania uznawał za zaszyfrowane informacje, które można odkodować, jeśli złamie się klucz. Nie występuje w jego świecie coś takiego jak licentia poetica, jeśli nie wszystko da się zrozumieć i odczytać, to jest to skutek błędów w przekazie.

2 komentarze do “John Maynard Keynes, Isaac Newton i Pitagoras z Samos (1694)

  1. To, co napisał Pan Profesor o Newtonie, skłania mnie do ponownego przeczytania „Matematycznych zasad filozofii naturalnej”.
    Serdecznie dziękuję.
    P.S.
    Nigdy nie zrozumiem dlaczego takie Dzieło wydano w klejone i w miękkiej oprawie – Isaac Newton „Matematyczne zasady filozofii naturalnej” tłum.Sławomir Brzezowski wyd. Copernicus Center 2015 r. Wstyd!

    Polubienie

  2. Tekst interesujący. Tym niemniej jest nieścisłość: J.M.Keynes nad politykę monetarną preferował politykę fiskalną, a więc np. bezpośrednie wydatki z budżetu państwa, a nie zwiększanie ilości pieniądza. Quantiative easing jest dziedzictwem Miltona Friedmana i pokłosiem „Monetarnej historii USA” napisanej wspólnie z A. Schwartz. Początkowo koncepcje Friedmana były przeciwstawiane keyensowskim, potem w niektórych zakresach się mocno zlały ze sobą. Wracając do Keynesa – znał siłę polityki monetarnej, ale nie ufając bankierom preferował fiskalną.

    Polubienie

Dodaj komentarz